Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lepiej dopełnić, sam w swojej osobie
Siada do sądu, który ma stanowić
W sprawie kościoła, a tego grzesznika.
Król Henr.  Zawsze umiałeś składać komplementy,
Mości biskupie, lecz nie mam dziś chęci
Słuchać cierpliwie pochlebstw nazbyt wielkich,
Zbyt przeźroczystych, by ukryć obrazę.
Nie mnie oszukasz; wziąłeś rolę wyżła,
I chciałbyś ruchem języka mnie kupić.
Lecz jakiekolwiek twoje o mnie zdanie,
Ja wiem o tobie, żeś krwawy, okrutny.
(Do Cranm.) Dobry Cranmerze, siądź. Zobaczę teraz,
Czy się poważy najpierwszy, najśmielszy
Na ciebie palcem choćby tylko kiwnąć!
Bogiem się świadczę, lepiejby dlań było
Wprzód się zamorzyć, niźli ci powiedzieć,
Że już nie jesteś tego miejsca godny!
Surrey.  Pozwól nam, panie —
Król Henr.  Nie, nie, nie pozwolę!
Myślałem dotąd, że w mojej mam Radzie
Mężów nauką i mądrością słynnych,
Ale ich nie mam. Czyliż się godziło,
By mąż tak dobry, (nie wielu z was godnych
Tego tytułu) by mąż tak cnotliwy
Za drzwiami czekał, z waszego zlecenia,
Z waszych rozkazów, jak wszawy pachołek?
Hańbić tak męża godnością równego!
Czyż was rozkazy me upoważniały
Tak zapomnienie daleko posunąć?
Władzę wam dałem sądzić go jak radcę,
Nie jak pachołka. Niejeden z was, widzę,
Przez złość wrodzoną, nie nieskazitelność,
Chciałby go zgubić, byle miał sposoby,
Lecz póki żyję, daremno ich czeka.
Kanclerz.  Pozwól mi teraz, miłościwy panie,
W obronie wszystkich, słów kilka powiedzieć.
Co do więzienia, myślą naszą było
(Jeśli jest jeszcze wiara między ludźmi),