Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cały skarg ciężar zwal na mą cierpliwość;
Ciężar ten zrzucić tak łatwo mi będzie,
Jak sumieniowi twojemu jest łatwo
Co dzień źle robić. Mógłbym więcej dodać,
Przez wzgląd na godność twoją, milczeć wolę.
Gardiner.  Jesteś sekciarzem milordzie, milordzie!
To jak dzień jasne, a kto cię rozumie,
Widzi pod twojej wymowy pokostem
Czczość twej obrony.
Cromwell.  Pozwól mi powiedzieć,
Lordzie Winchester, żeś jest za surowy.
Mąż tak szlachetny, jakkolwiek dziś grzeszny,
Dla swej przeszłości prawo ma do względów;
Jest okrucieństwem deptać zwalonego!
Gardiner.  Przebacz, mój dobry mości sekretarzu!
Ale ze wszystkich obecnych tu mężów
Najmniej masz prawa w sposób ten przemawiać.
Cromwell.  A to dlaczego?
Gardiner.  Czyż mi niewiadomo,
Żeś jest stronnikiem tych wszystkich nowości?
Nie jesteś czysty.
Cromwell.  Ja nie jestem czysty?
Gardiner.  O, nie, nie jesteś!
Cromwell.  Dałby Bóg, milordzie,
Byś o połowę tyle był uczciwy!
A lud do ciebie z prośbąby się zbliżał,
Nie, jak dziś, z strachem.
Gardiner.  Zapiszę w pamięci
Śmiałe te słowa!
Cromwell.  I owszem, lecz razem
Zapisz i całe przeszłe twoje życie!
Kanclerz.  To już za wiele! przez wstyd, skończcie! proszę.
Gardiner.  Ja już skończyłem.
Cromwell.  Ja także.
Kanclerz.  Milordzie,
Jak mi się zdaje, w rzeczy twojej sprawy
Na tem stanęło jednomyślnem zdaniem,
Że jako więzień w Tower będziesz czekał,