Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widzę w tem dolę sterników narodu,
Ciernistą ścieżkę, którą cnota chodzi.
Koniecznych czynów nie można zaniechać
Przez bojaźń szarpań ludzkiej złośliwości,
Co zawsze, niby łakomych ryb stado,
Za nawą świeżo ustrojoną pędzi,
Choć tylko żądzę odnosi czczą w zysku.
Czyn nasz najlepszy nieraz, sądem płytkich,
Lub nie jest naszym, lub nie wart pochwały,
A równie często właśnie czyn najgorszy
Oślepia oczy pospolite blaskiem
I słynie jak coś wielkiego przed światem.
Gdyby nam trzeba było stać jak wrytym,
By ruch szyderstwa lub nagan nie wzbudził,
Wkorzenićby nam przyszło się, gdzie stoim,
Albo na krzesłach posągami zostać.
Król Henr.  Czyn dobry, z czujną pilnością spełniony,
Nie potrzebuje sądu się obawiać;
Lecz sprawy, które przykładu nie mają,
Słuszną swych skutków obudzają trwogę.
Czy są przykłady takiego podatku?
Nie myślę. Nie chcę mych przykuć poddanych
Do mojej woli, z ich praw ich odzierać.
Szósta część mienia! Straszny to podatek!
Toć my z każdego zabieramy drzewa
Gałęzie, korę, a nawet część rdzenia;
Choć korzeń został, w pniu tak obrąbanym
Żywotne soki powietrze wypija.
Do hrabstw natychmiast wyprawcie mi listy
Z mojem zupełnem dla tych przebaczeniem,
Którzy rozkazu nie chcieli usłuchać.
Dopilnuj tego, twej zlecam to pieczy.
Wolsey  (do sekretarza). Słuchaj. Każ listy do hrabstw porozsyłać
O łasce króla i o przebaczeniu.
Lud uciśniony surowo mnie sądzi:
Rozgłoś, że moich wstawień jest wypadkiem
To przebaczenie. Późniejszymi czasy
Odbierzesz nowe w sprawie tej rozkazy.