Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
(Król siada na tronie; panowie Rada zabierają swoje miejsca. Kardynał siada u nóg króla, na prawej jego stronie. Wrzawa za sceną. Słychać krzyki: Ustąpcie królowej! Królowa wchodzi, wprowadzona przez książąt Norfolka i Suffolka, klęka; król wstaje, podnosi ją, całuje i sadza przy sobie).

Katarz.  Pozwól mi klęczeć, jestem suplikantką.
Król Henr.  Wstań i siądź przy mnie. Połowę twej prośby
Przemilcz, bo władzy mojej masz połowę;
Drugą połowę daję, nim wymówisz.
Katarz.  Dzięki ci, królu. Abyś kochał siebie,
A w tej miłości na swój honor baczył
I na majestat królewskiej, godności,
To treść mej prośby.
Król Henr.  Mów dalej, królowo.
Katarz.  Zewsząd mnie skargi dochodzą tysiączne,
Przez ludzi stanem i powagą słynnych,
Że twój lud w ciężkim zostaje ucisku.
Wyszły rozkazy, co jego wierności
Rozdarły serce, a choć w swej boleści
Na ciebie, dobry lordzie kardynale,
Największą gorycz przekleństw swoich miota,
Jak na głównego wszystkich gwałtów sprawcę,
Król, pan nasz, także (którego honoru
Od wszelkiej skazy niebo niechaj broni!)
Nieraz przedmiotem słów jest nieuczciwych,
Przekraczających poddaństwa granice,
I prawie buntu piętnowanych plamą.
Norfolk.  Nie prawie, ale zupełnie, królowo.
Bo sukiennicy, wskutek tych podatków,
Niezdolni dłużej czeladzi wyżywić,
Poodprawiali prządków i gremplarzy,
Wałkarzy, tkaczów. Tłumy te, niezdolne
W innem rzemiośle na życie zarobić,
Naciskiem głodu do rozpaczy pchnięte,
Na nic niepomne, jawny bunt podniosły;
Niebezpieczeństwo w szeregach ich służy.
Król Henr.  Podatki? Jakie? Lordzie kardynale,
Co jesteś z nami skarg ludu przedmiotem,