Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Norfolk.  Wszystko to w mądrym ładzie uszykował
Nasz przewielebny kardynał Yorku.
Bucking.  A bodaj przepadł! Niema jednej sprawy,
Do której swego nie wścibiłby nosa.
A co mu do tych światowych próżności?
Dziwi mnie tylko, że podobne sadło
Mogło swą masą zasłonić dla ziemi
Dobroczynnego słońca promień jasny.
Norfolk.  Wątek do tego sam pewno ma w sobie;
Bo ani przodków swych podparty chwałą,
Która już drogę wytyka potomkom,
Ni wielkich zasług polecony blaskiem,
Ni koligatów dostojnych potęgą,
Jak pająk z siebie samego nić snuje;
Własną zasługą drogę sobie wybił;
Skarb w podarunku od nieba otrzymał,
Którym po królu drugie miejsce kupił.
Abergav.  Co do mnie, nie wiem, co mu dało niebo,
Niech to bystrzejsze od ócz moich śledzą,
Ja tylko mogę widzieć, że w nim duma
Przez wszystkie jego szczeliny wygląda.
A skąd mu przyszła, jeżeli nie z piekła?
Sknerą jest dyabeł, lub wprzód dał mu wszystko,
A on zaczyna nowe w sobie piekło.
Bucking.  Jak on u dyabła, bez królewskiej wiedzy,
Mógł samowolnie powyznaczać parów,
Którzy z nim mieli do Francyi popłynąć?
Po większej części tych do listy wciągnął,
Których chciał wielkim przywalić ciężarem
Za mały honor. Własne jego pismo,
Bez poprzedniego rady zezwolenia,
Z zamków ściągało wyznaczonych lordów.
Abergav.  Ja sam przynajmniej znam trzech moich krewnych,
Których wycieczka ta tak podskubała,
Że nigdy w dawne nie porosną pierze.
Bucking.  O! wiem, niejeden złamał sobie krzyże,
Niosąc na grzbiecie zamki swe w tę podróż.
A jak się cała skończyła ta próżność?