Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dał głos za ciebie o dniu koronacyi.
Gloucest.  Nikt nie miał prawa śmielszym być od niego,
On zna mnie dobrze, a wiem, że mnie kocha.
Lordzie biskupie, kiedy byłem w Holborn,
W twym sadzie piękne widziałem poziomki,
Proszę, racz posłać kogo po nie teraz.
Ely.  Z całego serca, bez zwłoki milordzie (wychodzi).
Gloucest.  Książe Buckingham, mam ci coś powiedzieć

(Bierze go na stronę).

Myśli Hastingsa wybadał Catesby,
I tak gorący opór w nim napotkał,
Że zginąć woli niż zgodzić się na to,
By dzieci pana jego, jak je zowie,
Straciły prawo do królestw tych tronu.
Bucking.  Na krótką chwilę oddalmy się, książe.

(Wychodzą: Gloucester i Buckingham).

Stanley.  Nic nie zapadło o dniu uroczystym;
Lecz, mojem zdaniem, jutro jest zawcześnie;
Ja sam, naprzykład, nie będę gotowy,
Jeśli nie będzie święto odroczone.

(Wchodzi biskup Ely).

Ely.  Gdzie książę Gloucester? Wedle jego woli
Pobiegł do Holborn sługa po poziomki.
Hastings.  Pogodny dzisiaj i wesoły książe.
Kiedy dzień dobry tak pochopnie mówi,
Coś przyjemnego musi mieć na myśli.
Niema człowieka, co mniejby był zdolny
Swoją nienawiść lub miłość utaić;
Z wyrazu twarzy poznasz jego serce.
Stanley.  Co z jego serca w twarzy jego czytasz
Na widok jego dzisiejszej radości?
Hastings.  Że do żadnego z nas urazy nie ma,
Inaczej swemby zdradził to spojrzeniem.

(Wchodzą: Gloucester i Buckingham).

Gloucest.  Powiedźcie, proszę, jakiej godni kary
Ci, co piekielne knują na mnie spiski,
Ci, co przeklętą czarów pragną siłą
Me ciało zgubić z dyabłami w przymierzu?