Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niźli gwałt z niego kropli krwi wytoczył.
Pięćset ubogich z roku na rok żywię,
Wywiędłe ręce każdy z nich do nieba
Dwa razy na dzień podnosi z modlitwą,
Abyś wylanej krwi przebaczyć raczył;
W dwóch zbudowanych przeze mnie klasztorach
Pieśń uroczystą śpiewają kapłani
Za pokój duszy Ryszarda Drugiego.
Lecz zrobię więcej, lecz wszystko co zrobię,
Nie ma wartości, aż moja pokuta
Złączy się z nimi żebrać przebaczenia.

(Wchodzi Gloucester).

Gloucest.  Królu!
Król Henr.  Głos brata mojego Gloucestera.
Wiem, czego żądasz; idę z tobą, bracie.
Dzień, przyjaciele, wszystko na mnie czeka.

(Wychodzą).
SCENA II.
Obóz francuski.
(Wchodzą: Delfin, Orleans, Rambures i inni).

Orleans.  Słońce nam złoci pancerze, więc naprzód!
Delfin.  Montez á cheval! giermku, daj mi konia!
Orleans.  O, duszo waleczna!
Delfin.  En avant! les eaux et la terre.
Orleans.  Rien puis? l’air et le feu.
Delfin.  Ciel! kuzynie Orleański! (Wchodzi Konetabl).
Co nowego, Konetablu?
Konetabl.  Słyszycie rżenia niecierpliwych koni?
Delfin.  Na koń! Ostrogą boki im zakrwawmy,
Aby krew oczy Anglików zalała
I przygasiła zbytek ich odwagi.
Rambur.  Chcesz, by płakali krwią naszych rumaków?
Jakże poznamy łzy ich naturalne? (Wchodzi posłaniec).
Posłaniec.  Parowie Francyi, Anglik w szyku stanął.
Konetabl.  Więc na koń, na koń, waleczni książęta!