Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żeni; ale nie jest dla Anglika zdradą obrzynać francuzkie grzywny; jutro też sam król będzie obrzynaczem. (Wychodzą żołnierze).

Dalej na króla! i życia i dusze,
I wasze długi i stroskane żony,
Dzieci i grzechy, zwalcie je na króla;
Wszystkim za wszystko musi odpowiadać.
Ciężka powinność, wielkości bliźniaczka,
Na skargi lada głupca odpowiadać,
Swe tylko własne czującego troski.
Iluż rozkoszy musi się król wyrzec,
Których spokojnie prywatny używa!
Co ma król, czego nie ma i prywatny,
Prócz jednej pompy, zewnętrznego blasku?
Czemże ty jesteś bożku, marna pompo?
Cóż ty za bożek, co smutków śmiertelnych
Więcej od twoich doznajesz czcicieli?
Jakie dochody, jakie twoje zyski?
O, pompo, pokaż, pokaż mi twą cechę,
Treść całą pokaż twego uwielbienia!
Jest-żeś czem innem jak formą i stopniem
Budzącym w ludziach trwogę i pokorę?
Lecz twoja groźność mniej ci szczęścia daje,
Niż im ich trwoga.
Jak często pijem miast hołdu słodyczy
Truciznę pochlebstw! O wielka wielkości,
Zaniemóż tylko, a twym ceremoniom
Nakaż, by dawne zdrowie ci wróciły!
Alboż gorączki odstąpi cię ogień
Przed pochlebstwami nadętym tytułem,
Przed czołobitnią i przed pokłonami?
Dajesz rozkazy kolanom żebraków,
Lecz czy ich zdrowiu możesz rozkazywać?
Nie, nie, śnie dumny, który tak podstępnie
Ze spokojności króla się urągasz!
Ja król, ja twoją nicość przeniknąłem:
Wiem, że nie chryzmo, nie berło, nie kula,
Nie miecz, buława, cesarska korona,