Wyznaję bowiem (choć to nie jest mądrze
Robić podobne wyznanie otwarcie
Wrogom z wszystkiego korzystać gotowym),
Że chorobami lud mój wycieńczony
I liczbą słaby. Żołnierz co mi został,
Prawie nie lepszy jak tyluż Francuzów,
Chociaż, powiedzieć muszę ci, heroldzie,
Że póki zdrowie w całej miał czerstwości,
Na jednej parze nóg moich Anglików
Trzech szło Francuzów. Lecz przebacz mi Boże,
Chełpliwe słowa! boć wasz wiatr francuski
Grzech mi ten przywiał: muszę się poprawić.
Idź, powiedz panu twemu, że tu jestem;
Moim okupem kadłub ten ubogi,
Ma armia słabą i schorzałą strażą;
Powiedz mu jednak, że z bożą pomocą
Pójdziemy naprzód, choćby król francuski,
I drugi sąsiad potęgą mu równy
Drogę mi zaniknął. Przyjm to za fatygę.
Powiedz, niech pan twój dobrze się namyśli.
Jeśli nam wolne przejście da, pójdziemy,
Gdy opór stawi, żółtą waszą glinę
Pomalujemy krwią waszą czerwoną.
I na tem kończę. Bądź mi zdrów, Montjoye.
Oto treść cała mojej odpowiedzi:
W obecnym stanie nie szukam rozprawy,
Lecz nie unikam. Powiedz to królowi.
Montjoye. Dzięki ci panie, powtórzę twe słowa
Gloucest. Nie myślę, żeby uderzyli na nas.
Król Henr. Nie w ich, lecz w bożej jesteśmy prawicy.
Śpieszmy do mostu; noc już niedaleka;
Na drugim brzegu staniemy obozem,
Ze świtem w dalszy wyruszymy pochód.