Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to jeszt moj naród? Kto mówi o moim narodzie, jeszt łajdak i bękart i hultaj i urwisz.
Fluellen.  Czy fidzisz, jeśli tłómaczysz moje słofa inaczej, jak je myślałem, kapitanie Macmorris, będę zmuszony przypuścić, że nie traktujesz mnie z uprzejmością, z jakąby nakazyfała dyskrecya traktofać człofieka tak jak ty dobrego, czyto pod fzględem dyscypliny fojennej, czyto pod fzględem urodzenia i innych konsyderacyi.
Macmorr.  Nie usznaję, abyś był tak dobrym jak ja człowiekiem; tak zbaw mnie Chryszte, utnę ci głowę.
Gower.  Mości panowie, widzę, że zaszło między wami jakieś nieporozumienie.
Jamy.  Paskudna omyłka. (Słychać parlamentarską trąbkę).
Gower.  Miasto chce parlamentować.
Fluellen.  Kapitanie Macmorris, jak się nadarzy lepsza sposobność, czy fidzisz, pozfolę sobie pofiedzieć ci, że znam się na dyscyplinie fojskowej, i na tem koniec.

(Wychodzą).
SCENA III.
Tamże. Pod bramami Harfleur.
(Komendant i kilku obywateli na murach, wojsko angielskie pod murami; wchodzi król Henryk i orszak).

Król Henr.  Jakież komendant wziął postanowienie;
Tę wam ostatnią daję chwilę zwłoki;
Śpiesznie więc zdajcie się na naszą łaskę;
Chyba na własną ruinę łakomi
Chcecie mnie zmusić do ostateczności.
Bo jakem żołnierz (imię to, mym sądem,
Mojej osobie przystoi najlepiej),
Jeżeli ogień raz jeszcze rozpocznę,
Na pół ruinach Harfleur nie przestanę,
Lecz miasto całe w popiołach zagrzebię.
Zamkną się wszystkie miłosierdzia bramy,
Zajadły żołnierz, krwawy i okrutny