Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dogląda swoich brzęczących mularzy
Złote sklepienia w ulu budujących,
Poważnych mieszczan kształtujących miody,
Biednych tragarzy, cisnących się tłumnie
Do ciasnej bramy z kosztownym ładunkiem;
Tymczasem sędzia, z surowem spojrzeniem,
Z złowróżbym brzękiem, bladym każe katom
Na śmierć prowadzić tłum leniwych trutni.
Stąd ciągnę wniosek, że mnogie narzędzia,
Wszystkie mierzące do jednego celu,
Mogą odmienną dosięgnąć go drogą;
Jak strzały, w różnych puszczone kierunkach,
W punkt jeden biją; jak mnogie gościńce
W jednem się spólnie mieście spotykają;
Wszystkie promienie w jednym grzęzną środku;
Tak sił tysiące, różnie działających,
Jedyny mogą osięgnąć wypadek,
Nie szkodząc sobie odmiennem działaniem.
Więc, bez wahania, śpiesz do Francyi, królu,
Na cztery hufce podziel szczęsną Anglię,
Jeden z tych hufców weź z sobą do Francyi,
Na jego widok cała Galia zadrży.
Jeśli my w domu, z trzykroć większą siłą,
Nie potrafimy psa od drzwi odgonić,
To niech nas pożre, niech nasza ojczyzna
Utraci sławę męstwa i mądrości.
Król Henr.  Wprowadźcie teraz poselstwo Delfina.

(Wychodzi dworzanin; Król zasiada na tronie).

Pewni naszego, przy Bożej pomocy
I waszej, członki naszych sił szlachetne,
Lub naszą Francyę zmusim do pokory,
Lub nieposłuszną na proch roztrzaskamy;
Lub tron zasiądziem potężnej monarchii
I księstw jej równych potęgą królestwom,
Lub kości nasze w podłej złożym urnie,
Żadnym pomnikiem w grobie nieuczczone.
Lub czyny nasze rozgłoszą kroniki,
Lub nasz grobowiec, jak Turek niemowa.