Sławę u ludzi, że był Salisbury
Posłem do króla od bandy kotlarzów.
Lud (za sceną). Odpowiedź króla, lub bramy wysadzim!
Król Henr. Idź Salisbury, oświadcz im ode mnie,
Że im dziękuję za ten znak miłości.
Myślą mą było bez żadnych nalegań
Właśnie postąpić, jak lud tego pragnie;
Bo nie od dzisiaj dręczy mnie przeczucie,
Że Suffolk knuje niebezpieczne plany.
A więc przysięgam na Tego majestat,
Którego jestem niegodnym zastępcą,
Że trzy dni dłużej nie będzie zatruwał
Pod karą śmierci naszego powietrza
Małgorz. Pozwól mi za nim wstawić się, Henryku.
Król Henr. Nie, nie, występnie nie broń występnego.
Wszystko daremne, a twoja obrona
Tylko powiększyć gniew mój będzie zdolna.
Gdybym dał słowo, słowabym dotrzymał,
A ja przysiągłem — to nieodwołalne:
Gdy po trzech dobach jeszcze twoja noga
Dzielnice moje odważy się deptać,
Świat cały życia twego nie okupi.
A teraz, dobry Warwicku, choć ze mną,
Bo mam o ważnych mówić z tobą sprawach.
Małgorz. Niech z wami idą smutki i nieszczęścia,
Boleści serca, utrapień gorycze
Niech wam na zawsze, wszędzie towarzyszą!
Jest dwóch was, dyabeł niechaj będzie trzeci!
Potrójna zemsta niechaj was dopędzi!
Suffolk. Droga królowo skończ twoje przekleństwa,
Pozwól, niech Suffolk z tobą się pożegna.
Małgorz. Wstydź się, niewiasto lękliwego serca,
Czy brak ci męstwa twych przeklinać wrogów?
Suffolk. Bodaj przepadli! Lecz na co przekleństwa?
Gdyby przekleństwa, jak krzyk mandragory,
Zabijać mogły, umiałbym wymyślić