Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Takiej nauczyć mogła go teoryi.
Pytam zdziwiony, gdzie naukę czerpał,
Gdy w bałamuctwie młode strwonił lata;
W gronie prostaczem, niećwiczonem, płytkiem,
Za bankietami i zabawą gonił;
Nikt go nie widział, w samotnem ustroniu,
Zdala od tłumów pospolitej rzeszy,
Poświęconego książkom i nauce.
Ely.  Wonna poziomka pod pokrzywą rośnie;
Najlepszy owoc dojrzewa najlepiej
W sąsiedztwie roślin podlejszej natury;
Tak i nasz książę swoje rozmyślania
Przykrył zasłoną szalonej rozpusty,
A rozum jego, jako trawa letnia,
Rósł niewidomy śród nocy najrychlej,
Wewnętrznej siły tajemną potęgą.
Canterb.  Tak być musiało, bo dziś cudów niema;
Musim w naturze tłómaczenia szukać
Zjawisk natury.
Ely.  Lecz, dobry milordzie,
Jakby złagodzić ten bil przez gmin izbę
Forytowany? Czy król mu przychylny?
Canterb.  Król zda się sprawie tej być obojętnym,
Na naszą raczej przechylać się stronę,
Niż przeciwników naszych plan popierać.
Gdyż przedstawienia pewne poczyniłem
Królewskiej mości co do konwokacyi
Naszych duchownych i spraw dzisiaj ważnych,
Którem obszernie skreślił, względem Francyi.
Wnieść obiecałem do króla skarbony
Subsydium większe niźli kiedykolwiek
Poprzednim królom dało duchowieństwo.
Ely.  Jakże ofiarę zdawał się przyjmować?
Canterb.  Bardzo łaskawie; lecz brakło mu czasu
Z bacznością, jakiej znaki w nim widziałem,
Słuchać jasnego praw jego wykładu
Do księstw niektórych i do Francyi całej,
Spadłych na niego po dziadku Edwardzie.