Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Których dwa czoła dumne i zuchwałe
Rozdziela tylko wązki morza rękaw.
Wy brak zastąpcie myśli waszych siłą,
Jednego męża podzielcie na tysiąc,
I dajcie życie wojskom urojonym.
Gdy wspomnę konie, patrzcie okiem myśli
Na ich kopyta ziemię orające,
Bo wasza tylko może wyobraźnia
Królów tych ubrać, lotem ich przenosić,
Szerokie lądy i czas przeskakiwać,
Lat długich sprawy w godzinie pomieścić.
Ja, Chór, przy chętnej woli waszej łasce
Wypełnię wszystkie historyi tej przerwy.
Teraz, jak Prolog, kończę moje słowo:
Nie sądźcie sztuki naszej zbyt surowo.

SCENA I.
Londyn. Przedpokój w pałacu królewskim.
(Wchodzą: arcybiskup Canterbury i biskup Ely).

Canterb.  Czy wiesz, milordzie, że znowu bil wnoszą,
Co w jedynastym roku panowania
Zeszłego króla, Henryka czwartego,
Byłby przyjęty w izbach parlamentu,
Gdyby go czasów burzliwych wypadki
Nie wymazały z myśli i pamięci?
Ely.  Ale jak opór możemy mu stawić?
Canterb.  Trzeba pomyśleć. Jeśli bil ten przejdzie,
Lepszą połowę naszych włości stracim,
Bo nam zabierze wszystkie posiadłości,
Które pobożni w upłynionych latach
Na rzecz kościoła dali testamentem.
Bil, naszym kosztem, dla króla honoru,
Piętnastu hrabiów każe utrzymywać,
Rycerzy tysiąc pięćset, sześć tysięcy
I dwieście giermków dobrze uzbrojonych;
Na utrzymanie starców i ubogich