Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   234   —

Ale do tańca! Daj rękę, Perdyto,
I tańczmy społem jak synagorlice,
Które się nigdy rozłączyć nie myślą.
Perdyta.  Przysięgam za nie.
Polix.  Nigdy piękniejsze dziewczę z nizkiej strzechy
Zielonej darni nogą nie trącało.
Wszystko, co robi, zda się szlachetniejsze
Nad dom ten biedny, i nad ród jej wyższe.
Kamillo.  Szeptania jego krew jej wywołały:
To jest prawdziwa królowa śmietanki.
Pajac.  Dalej, zaczynaj!
Dorkas.  Mopsa niech twoją tanecznicą będzie;
Czosnkiem całunek jej zaprawić musisz.
Mopsa.  Teraz — prawdziwie —
Pajac.  Tylko ani słowa!
Dzisiaj się musim zabawić przystojnie.
Dalej! zaczynaj! (Muzyka. Taniec pasterzy i pasterek).
Polix.  Dobry pasterzu, powiedz teraz, proszę,
Co to za młokos z córką twoją tańczy?
Pasterz.  Zwą go Dorykles. a jak sam powiada,
Jest on rozległych pastwisk posiadaczem,
A choć to z jego tylko ust słyszałem,
Wierzę mu jednak, prawda z ócz mu patrzy.
Mówi, że córkę mą kocha, — tak myślę,
Bo nigdy księżyc tak wiernie w wód stoku,
Jak on w mej córki przegląda się oczach.
Lecz prawdę mówiąc, nie łatwo jest zgadnąć,
Które z nich dwojga bardziej zakochane,
Polix.  Tańczy prześlicznie.
Pasterz.  Każdą rzecz tak robi;
Choć ja to mówię, com milczeć powinien.
Jeśli Dorykles weźmie ją za żonę,
Ona w dom jego przyniesie w posagu
To, o czem teraz nie śni mu się nawet.

(Wchodzi Sługa).

Sługa.  O, panie, gdybyś tylko słyszał kramarza przy drzwiach domu, nigdybyś odtąd nie chciał tańczyć przy bębenku i piszczałce, nie, nawet kobzaby cię nie poruszyła.