Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   25   —
(Wychodzi Kaiibun. — Wchodzi Aryel niewidzialny, gra i śpiewa, za nim Ferdynand).

Aryel  (śpiewa). Za mną, za mną, na żwir złoty!
Posplątajcie wasze dłonie!
Gdy całunki, gdy pieszczoty
Ukołyszą morskie tonie,
Suńcie po nich krok wesoły,
I zanućcie ze mną społy.
Chór  (w różnych stronach). Cicho! cicho! wau! wau!
Słychać czujnych psów szczekanie!
Wau! wau!
Aryel.  Wiatr do uszu mych przywiewa
Pieśń, co butny kogut śpiewa,
Hymn poranny: Kukuryku!
Ferd.  Skąd ta muzyka? Z ziemi, czy z powietrza?
Wszystko ucichło. O, pewno te pieśni
Jakiemu bogu wyspy towarzyszą.
Gdym opłakiwał śmierć ojca na brzegu,
Pieśń ta na wodach łagodnie zabrzmiała,
Ukołysała me łzy i wód wściekłość.
Szedłem, gdzie słodkie ciągnęły mnie tony,
Lecz pieśń przebrzmiała. Nie, znów się poczyna.
Aryel  (śpiewa). Ojca morskie tulą fale;
Z kości jego są korale,
Perła lśni, gdzie oko było;
Każda cząsta jego ciała
W drogi klejnot się przebrała
Oceanu dziwną siłą.
Nimf pogrzebny słyszysz dzwon?
Chór.  Dyn, don!
Aryel.  Ha, czy słyszysz, don, dyn, don!
Ferd.  Pieśń przypomina bolesną śmierć ojca.
Nie z ludzkich piersi, ni z ziemi wyrosły
Pieśni te czyste; brzmią teraz nade mną.
Prospero  (do Mirandy). Podnieś strzępioną twoich ócz zasłonę,
Powiedz, co widzisz?
Miranda.  Co widzę? Duch jakiś.
Boże, jak wodzi dokoła oczami!