Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   290   —

Niż kucharz naszym grzesznym służy ciałom?
O, dobry panie, rozważ w twojej myśli,
Kto dotąd życiem płacił ten występek,
Choć go się tylu dopuściło!
Lucyo.  Dobrze!
Angelo.  Prawo to spało, ale nie umarło.
Występnych liczbę zmniejszyłaby trwoga,
Gdyby, kto pierwszy śmiał przestąpić prawo,
Gardłem zapłacił. Dziś prawo zbudzone
Notuje czyny, i na wzór proroka
Patrzy w zwierciadło, w którem jasno widzi
Zbrodnie gotowe, lub dziś, pobłażaniem,
Albo w następnych pojawić się latach,
I czujne w samym niszczy je zarodku.
Izabela.  Bądź miłosierny!
Angelo.  Mego miłosierdzia
Najlepszym świadkiem moja sprawiedliwość,
Która litośnie ratuje tysiące,
Gnane do grzechów zbytkiem pobłażania,
A łaską nawet jest dla winowajcy,
Co życiem płacąc jeden grzech spełniony,
Ginie i więcej grzeszyć już nie może.
Dość na tem, odejdź! twój brat umrze jutro.
Izabela.  Pierwszy wydajesz wyrok tak surowy,
On surowości tej pierwszą ofiarą.
Dobrze jest, panie, mieć olbrzymią siłę,
Lecz jest tyranią jak olbrzym używać
Siły tej.
Lucyo.  Pysznie; mówisz, jak należy!
Izabela.  Gdyby potężni ludzie w swoich dłoniach
Mieli Jowisza grzmoty, nigdy Jowisz
W swojemby niebie nie ostał spokojnie,
Lada urzędnik, słaby, karłowaty,
Wiecznymby grzmotem niebiosa ogłuszał.
Grzmoty! wciąż grzmoty! Miłosierny Boże,
Ty częściej swoim siarczystym piorunem
Kruszysz pień dębu twardy i sękaty
Niż gibkie mirtu gałązki, lecz człowiek,