Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   288   —

O miłosierdzie błagać cię, o panie!
Racz mnie wysłuchać.
Angelo.  Słucham, czego żądasz?
Izabella.  Jest grzech od wszystkich grzechów obrzydliwszy,
Którybym chciała, by praw miecz surowy
Z ziemi wyplenił, w którego obronie
Słowa jednego nie rzekłabym nigdy,
Gdyby z mą wolą nie walczyło serce.
Angelo.  Tłómacz się jaśniej.
Izabella.  Ach, panie, mam brata,
Twoim wyrokiem na śmierć skazanego.
Niech grzech, nie człowiek będzie potępiony.
Stróż.  Natchnij cię, Boże, przekonania siłą!
Angelo.  Mam grzech potępić, przebaczyć grzesznikom?
Już przed uczynkiem grzech jest potępiony,
A mójby urząd wszelką wagę stracił,
Gdybym grzech tylko surowo potępiał,
A grzesznikowi dawał przebaczenie.
Izabella.  Surowe prawo chociaż sprawiedliwe!
Miałam więc brata. Bóg z tobą, o panie!

(Chce wychodzić).

Lucyo  (do Izab.). Nie trać już serca; powtórz jeszcze prośbę,
Uklęknij, zawieś się na jego płaszczu:
Zbyt jesteś zimna; gdyby szło o szpilkę,
Mniejbyś niż teraz nie była natrętną.
Powtórz twą prośbę!
Izabella.  A więc umrzeć musi?
Angelo.  Niema ratunku.
Izabella.  O, jest, jest ratunek!
Możesz przebaczyć, a litości słowo
Nie zbudzi smutku na niebie ni ziemi.
Angelo.  Nie chcę.
Izabella.  A gdybyś chciał, panie, czy możesz?
Angelo.  Tego nie mogę, czego zrobić nie chcę.
Izabella.  Lecz czybyś nie mógł — a bez krzywdy świata —
Nie mógł przebaczyć, gdyby twoje serce
Litość uczuło, którą czuje moje?
Angelo.  Wyrok już zapadł, wszystko już za późno.