Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   287   —

Może przebaczy — to grzech jakby we śnie,
Grzech wspólny wszystkim i sektom i wiekom,
A on za grzech ten gardłem ma zapłacić!

(Wchodzi Angelo).

Angelo.  Czego chcesz, stróżu?
Stróż.  Czy twą zawsze wolą,
By Klaudya głowa spadła jutro rano?
Angelo.  Czyś nie odebrał już moich rozkazów?
Co się ma znaczyć powtórne pytanie?
Stróż.  Popędliwości zbytku się obawiam;
Przebacz mi, panie, jeśli śmiem powiedzieć:
Były przypadki, że po egzekucyi
Trybunał swego żałował wyroku.
Angelo.  To rzecz jest moja, ty rób, co ci każą,
Lub złóż twój urząd, nie będziemy płakać
Po twojej stracie.
Stróż.  O, przebacz mi, panie!
A co z płaczącą Julią mamy począć?
Jej czas się zbliża.
Angelo.  Wynajdź jej schronienie
Z jej położeniem zgodniejsze, a śpiesz się.

(Wchodzi Sługa).

Sługa.  U progu błaga siostra skazanego
O posłuchanie.
Angelo.  Czy Klaudyo ma siostrę?
Stróż.  Ma, panie, siostrę, pełną cnót dziewicę,
Która ma wkrótce do klasztoru wstąpić,
Lub już wstąpiła.
Angelo.  Możesz ją wprowadzić.

(Wychodzi Sługa).

Dojrzej, ażeby dano poróbnicy,
Co jej potrzeba, ale nic nad miarę.
Wydam potrzebne do tego rozkazy.

(Wchodzą: Lucyo i Izabella).

Stróż.  Składam me służby. (Chce odchodzić).
Angelo.  Zatrzymaj się chwilę.
(Do Izab.) Po co przychodzisz?
Izabella.  Przy chodzę ze łzami