Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   44   —

Mniej dotkliwym zębem kąsa,
Niż przyjaciel zapomniany.
Hej dana! śpiewajmy, co siły nam stanie,
Bo przyjaźń szalbierstwem, szaleństwem kochanie.
Więc dana! hej dana! póki stanie tchu,
Bo niema żywota, jak żywot nasz tu.
Książę.  Jeśliś jest synem dobrego Rolanda,
Jak mi otwarcie szepnąłeś do ucha,
I jak me oczy w wszystkich twoich rysach
Jego żyjący spostrzegają obraz,
Stokroć nam witaj! Widzisz we mnie księcia,
Który serdecznie ojca twego kochał.
I ty nam witaj, starcze! (Do jednego ze Sług).
Daj mu rękę.
Ty daj mi twoją; po chwili wytchnienia
Opowiesz smutne twoje przeznaczenia. (Wychodzą).


AKT TRZECI.
SCENA I.
Pokój w pałacu.
(Książę Fryderyk. Oliwer, Panowie i Służba).

Ks. Fryd.  Odtąd na oczy ci się nie pokazał?
To być nie może. Gdyby mej natury
Dobroć nie była najlepszą połową,
Skoro cię trzymam, nie szukałbym dalej
Zemsty mej celu. Lecz słuchaj mnie dobrze:
Znajdź twego brata, gdziekolwiek się kryje;
Szukaj go z świecą, rok ci na to daję,
Przyprowadź mi go żywym lub umarłym,
Albo uciekaj z granic mego państwa;
Ja sekwestruję twój dom, twoje ziemie,
Dopóki brat twój, ust własnych zeznaniem,