Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   43   —

Chudy pantalon w pantoflach się zjawia,
Nos w okulary ujął, a u boku
Sakwy zawiesił; w przestronych pończochach,
Które zachował od lat swej młodości,
Gubią się drżące, pokurczone łydki,
Głos męski wrócił do dziecka dyszkantu,
Cienki, świszczący jak piszczałki tony;
Aż i nakoniec przychodzi akt siódmy,
Koniec historyi zdarzeń dziwnych pełnej,
Pamięć zagasła w drugiem niemowlęctwie,
Bez zębów, oczu, smaku, bez wszystkiego.

(Wchodzi Orlando z Adamem).

Książę.  Witaj nam! posadź szanowny twój ciężar,
Niech się pokrzepi.
Orlando.  Dziękuję za niego.
Adam.  I dobrze robisz, bo zbyt jestem słaby,
Bym sam dziękował.
Książę.  Więc żwawo, do łyżki!
Wasze mi losy później opowiecie.
A ty, kuzynie, śpiewaj nam co teraz.

Pieśń.
I.

Amiens.  Zimne wiatry od północy
Dmiejcie, dmiejcie z całej mocy,
Ząb wasz kąsa mniej głęboko,
Niż ząb krwawy niewdzięcznika,
Bo choć kości dreszcz przenika,
To nie widzi was me oko.
Hej dana! śpiewajmy, co siły nam stanie,
Bo przyjaźń szalbierstwem, szaleństwem kochanie.
Więc dana! hej dana! póki stanie tchu,
Bo niema żywota, jak żywot nasz tu.

II.

Niech śniegami niebo pruszy,
Zimniej leży na dnie duszy
Dobry czyn nie zawdzięczany;
I wiatr, co górami wstrząsa,