Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   310   —
Pieśń.

Kto jest Sylwia, że jej czary
Wszystkie usta wielbią kołem?
Takim jasnym jest aniołem,
Takie na nią Bóg zlał dary,
Że świat przed nią bije czołem.

A jej piękność równa cnocie;
Piękność, dobroć, to siostrzyce;
Miłość wbiegła w jej źrenice,
By poradzić swej ślepocie,
I wybrała tam stolicę.

Więc śpiewajmy Sylwię chórem,
Głośmy chwałę tej niebianki,
Bo nad ciężkiej ziemi szranki
Wzbiła się piękności piórem,
Więc splatajmy dla niej wianki.
Gospod.  Cóż to? Smutniejszyś, niźli byłeś przódy.
Co? Czy muzyka nie jest ci do smaku?

Julia.  Mylisz się, tylko muzykant mi nie do smaku.
Gospod.  Dlaczego, piękny mój paziu?
Julia.  Gra fałszywie, ojcze.
Gospod.  Co? Nie w ton na strunach?
Julia.  Nie, a jednak gra tak fałszywie, że szarpie wszystkie struny mojego serca.
Gospod.  Delikatne masz uszy.
Julia.  Ach, bodajem był głuchy! Mniejby cierpiało moje serce.
Gospod.  Spostrzegam, że nie znajdujesz przyjemności w muzyce.

Julia.  Najmniejszej, gdy tak fałszywa.
Gospod.  Słuchaj tylko, co za piękna zmiana melodyi!
Julia.  Prawda, ta właśnie zmiana mnie rani.
Gospod.  Chciałbyś, żeby zawsze grali to samo?
Julia.  Chciałbym, by jeden grał tylko pieśń jedną.
Czy ten Proteusz, o którym mówimy,
Damie tej częste oddaje wizyty?

Gospod.  Powiem ci, co słyszałem od jego sługi, Lancy: kocha się w niej na zabój.