Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   306   —

A na początek mam już w pogotowiu
Sonet zupełnie wedle twej recepty.
Książę.  A więc do dzieła!
Proteusz.  Nic nam nie przeszkadza
Aż do wieczerzy zostać z tobą, książę,
A po wieczerzy zobaczym, co robić.
Książę.  Nie, nie, natychmiast; macie pozwolenie. (Wychodzą).


AKT CZWARTY.
SCENA I.
Las w blizkości Mantui.
(Wchodzi kilku Bandytów).

1 Band.  Baczność, koledzy! Podróżny się zbliża.
2 Band.  Choćby dziesięciu, zawsze naprzód śmiało!

(Wchodzą: Walentyn i Spieszak).

3 Band.  Stój! Daj pieniądze, jakie masz przy sobie,
Lub cię z wszystkiego gwałtem obedrzemy.
Spieszak.  Po nas już, panie! To właśnie hultaje,
Którzy postrachem wszystkich są podróżnych.
Walentyn.  Słuchajcie, moi przyjaciele —
1 Band.  Kłamstwo!
Nieprzyjaciółmi jesteśmy twoimi.
2 Band.  Cicho, słuchajmy!
3 Band.  Będziem, na mą brodę,
Z miny mu bowiem bardzo dobrze patrzy.
Walentyn.  Trzeba wam wiedzieć, że jestem bez grosza,
Smutną ofiarą zawziętego losu.
Za skarb mam cały to biedne odzienie,
Jeśli je z grzbietu mojego zdejmiecie,
Razem mą całą weźmiecie chudobę.
2 Band.  A dokąd idziesz?
Walentyn  Idę do Werony.