Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   288   —

Spieszak.  Ale czy ona weźmie go za męża?
Lanca.  Nie.
Spieszak.  Więc jak? To on weźmie ją za żonę.
Lanca.  Ani tego.
Spieszak.  Więc się między nimi zerwało?
Lanca.  Bynajmniej, nie widziałem, żeby się między nimi co zerwało.
Spieszak.  Więc jakże stoi z nimi sprawa?
Lanca.  Jak stoi? Jeśli stoi z nim dobrze, to i z nią stoi dobrze.
Spieszak.  Co za osieł z ciebie! Nie pojmujesz mnie.
Lanca.  A z ciebie co za klocek, że nie możesz mnie pojąć; toć moja laska mnie pojmuje.
Spieszak.  Pojmuje co mówisz?
Lanca.  I co robię. Patrz tylko; opieram się, a moja laska mnie pojmuje.
Spieszak.  Podejmuje cię, to prawda.
Lanca.  Podejmować czy pojmować, wszystko to jedno.
Spieszak.  Ale powiedz mi bez żartu, czy będzie wesele?
Lanca.  Zapytaj mojego psa; jeśli ci powie tak jest, to będzie; jeśli ci powie nie, to i tak będzie; jeśli kiwnie ogonem i nic nie powie, to i tak jeszcze będzie.
Spieszak.  A więc w konkluzyi będzie.
Lanca.  Nie dowiesz się nigdy tego sekretu ode mnie, chyba przez parabolę.
Spieszak.  Mniejsza, w jaki sposób, byłem się dowiedział. Ale co powiesz na to, Lanco, że pan mój został znakomitym miłośnikiem.
Lanca.  Nigdy go innym nie znałem.
Spieszak.  Jak co?
Lanca.  Jak sam powiedziałeś, znakomitym miłosmykiem.
Spieszak.  Ale ośle bękarcie, nie rozumiesz mnie.
Lanca.  Nie ciebie miałem na myśli, waryacie, ale twojego pana.
Spieszak.  Mówię ci, że pan mój został zapalonym kochankiem.
Lanca.  A ja ci powiadam, że nie troszczę się wcale choćby się i spalił z miłości. Jeśli chcesz, chodź ze mną do