Pan wzdycha do niej, ona rad udziela,
Jak ma z jej ucznia przejść w nauczyciela.
O takim figlu po raz: pierwszy słyszę:
Pan mój list pisząc, sam do siebie pisze.
Walentyn. Co tam, mopanku, sam do siebie perorujesz?
Spieszak. Nie, panie, ja tylko rymuję; pańską jest rzeczą perorować.
Walentyn. Dlaczego?
Spieszak. W zastępstwie pani Sylwii.
Walentyn. A do kogo?
Spieszak. Do samego siebie. Toć ona się panu oświadcza przez figurę.
Walentyn. Przez jaką figurę?
Spieszak. Przez list, należało mi powiedzieć.
Walentyn. Toć przecie ona do mnie nie pisała.
Spieszak. A na cóż miała pisać, gdy poleciła panu pisać do samego siebie. Czy nie postrzega pan figla?
Walentyn. Możesz mi wierzyć, bynajmniej.
Spieszak. Trudno jednak temu wierzyć. Czy nie widzi pan w tem żadnego oświadczenia?
Walentyn. Za całe oświadczenie widzę tylko, że mi swój gniew oświadczyła.
Spieszak. Toć list panu dała.
Walentyn. List, który pisałem do jej przyjaciela.
Spieszak. A ten list sama wręczyła gdzie należało, i na tem koniec.
Walentyn. Bodaj nie było w tem nic gorszego!
Spieszak. Ja za wszystko odpowiadam; wszystko idzie jak należy.
„Pisałeś do niej często, upornie milczała,
Może brakło jej czasu, może i nie chciała,
Może nie chcąc swych myśli zdradzić posłańcowi,
Kazała do kochanka pisać kochankowi“.
Powtarzam panu co w książce czytałem.
Co pan tak duma? Lecz czas już na obiad.
Walentyn. Już jestem po obiedzie.
Spieszak. Słuchaj, panie; choć kameleon miłość może karmić się powietrzem, ja należę do liczby ludzi, którym trzeba