Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   277   —

Spieszak  (na str.). Powiedzcie sobie raczej dobra noc; będzie to lepsze od tysiąca komplementów.
Sylwia.  Walentynie i sługo, dwa tysiące razy dzień dobry!
Spieszak  (na str.). On winien jej prowizyą, a Ona mu ją płaci!

Walentyn.  Wedle rozkazu list ci napisałem
Do nieznanego twego przyjaciela.
Niechętnie wprawdzie wziąłem się do pracy
Posłuszny jednak byłem twojej woli.
Sylwia.  Dziękuję, miły sługo. Arcydzieło!
Walentyn.  Wierzaj mi, pani, nie była rzecz łatwa,
Bo nieświadomy do kogo stosować,
Na chybił trafił pisałem niepewny.
Sylwia.  Twojem więc zdaniem kłopot był za wielki?
Walentyn.  O nie, nie, pani, zawsze jestem gotów,
Jeśli rozkażesz, tysiąc pisać listów.
A jednak —
Sylwia.  Łatwo domyślić się końca:
A jednak, nie śmiem otwarcie powiedzieć;
Jednak, o list ten nie troszczę się wcale;
A jednak, weź go; a jednak, dziękuję.
Na przyszłość takich nie bój się kłopotów.
Spieszak  (na str.). A jednak bój się, i jeszcze a jednak.
Walentyn.  Czy list ten, pani, nie jest ci po myśli?
Sylwia.  I owszem, wierszy zwrot bardzo szczęśliwy.
Odbierz je przecie, gdyś pisał niechętnie,
Odbierz je, proszę.
Walentyn.  Pisałem dla ciebie.
Sylwia.  Pisałeś wprawdzie na moje żądanie.
Ale ich nie chcę; to wiersze dla ciebie.
Trochębym więcej ognia w nich pragnęła.
Walentyn.  Więc pozwól, pani, napiszę ci inne.
Sylwia.  A gdy napiszesz, odczytaj je za mnie;
Pochwalisz? dobrze; zganisz? i to dobrze.
Walentyn.  Jeśli pochwalę, pani, co mam zrobić?
Sylwia.  Jeśli pochwalisz, weź je za fatygę.
A teraz, dobry mój sługo, dzień dobry (wychodzi).
Spieszak.  Żart niezgłębiony! Skryty z niej jest nurek,
Jak nos na twarzy, lub na wieży kurek.