Bo prawdę mówiąc, masz we mnie obrońcę,
O tej kobiecie co wiesz, a co o nim?
Parolles. Pan mój, najjaśniejszy panie, prowadził się zawsze jak szlachcicowi przystoi, a jeśli dopuścił się jakich figli, to były figle szlacheckie.
Król. Dalej, dalej do rzeczy: czy kochał tę kobietę?
Parolles. Wyznaję, najjaśniejszy panie, kochał ją, ale jak?
Król. No jak? powiedz, proszę.
Parolles. Kochał ją jak szlachcic kocha kobietę.
Król. A jakże to szlachcic kocha kobietę?
Parolles. Kochał ją, najjaśniejszy panie, i nie kochał jej.
Król. Tak jak ty jesteś hultajem i nie jesteś hultajem.
Parolles. Ja chudy tylko pachołek na usługi waszej królewskiej mości.
Lafeu. Dobry z niego dobosz, mój królu, chociaż lichy mówca.
Dyana. Czy wiesz, że mi przyrzekł małżeństwo?
Parolles. Na uczciwość, wiem ja więcej niż powiem.
Król. Nie chcesz więc powiedzieć wszystkiego, co wiesz o tej sprawie.
Parolles. Powiem wszystko, najjaśniejszy panie. Byłem więc ich pośrednikiem, jak już zeznałem, bo prawdziwie, szalał za nią; prawił o szatanie, o otchłaniach, o furyach, i nie wiem o czem jeszcze. Podówczas byłem z nim dość zażyle, aby wiedzieć, iż razem noc przepędzili; wiedziałem też i o innych tranzakcyach, jak na przykład o przyrzeczeniu małżeństwa i o wielu innych rzeczach, o których mówiąc, ściągnąłbym na siebie ich urazę, dlatego też co wiem, nie powiem.
Król. Powiedziałeś już wszystko, chyba żebyś dodał, że ślub wzięli. Ale szczwany lis z ciebie w zeznaniach. Odejdź na stronę.
Pierścień ten, mówisz, twoim jest?
Dyana. Tak, królu.
Król. A kto ci dał go lub gdzieś go kupiła?
Dyana. Nikt mi go nie dał, ani go kupiłam.
Król. Kto ci pożyczył?
Dyana. Nikt mi nie pożyczył.
Król. Gdzieś go znalazła?