Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podziwem oczu karmionych pięknością,
Której głos wszystkich słuchaczy zachwycał,
A której czystą, drogą doskonałość
Serca do żadnej służby nie przywykłe
W pokorze swoją nazywały panią.
Król.  Drogiem wspomnieniem straconych pochwała.
Niech się tu stawi; przy pierwszem spotkaniu
Niech łaska moja słuszny gniew zabije.
O przebaczenie niechaj mnie nie prosi,
Jego wystąpku umarła przyczyna,
Drogie jej szczątki w sercu mojem grzebię,
Głębiej niż winy jego zapomnienie.
Niechaj się zbliży nie jak winowajca,
Lecz jak człek obcy; taka moja wola,
Powiedz mu o tem.
Szlachcic.  Wykonam rozkazy (wychodzi).
Król.  Czy już o twojej mówiłeś mu córce?
Co o tem myśli?
Lafeu.  Rozkazem dla niego
Królewska wola.
Król.  Więc wkrótce ślub będzie.
Mam listy, których treścią jego chwała.

(Wchodzi Bertram).

Lafeu.  Godna jej postać.
Król.  Dnie moje, jak widzisz,
Są dnie marcowe — grad i słońce razem.
Lecz jasny promień chmury już rozpędził,
Stań więc przede mną — wróciła pogoda.
Bertram.  Niech żal głęboki zyska przebaczenie
Grzechów minionych, królu mój łaskawy!
Król.  Ni słowa więcej o ubiegłych czasach!
Chwilę obecną uchwyćmy w przelocie,
Bośmy już starzy, a czas cichą stopą
Nasze najszybsze unosi zamiary,
Zanim jesteśmy w stanie je wykonać.
Czyli pamiętasz córkę tego pana?
Bertram.  Królu, pamiętam o niej z uwielbieniem;
Na nią mój pierwszy padł wybór, nim serce