Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy ślepa żądza, ufnością zwiedziona,
Szpeci noc czarną, która ich owija,
Kiedy rozpusta, w oszukanej wierze,
Nienawidzoną za kochaną bierze!
Lecz później o tem; a teraz, Dyano,
Dla mej miłości cierpieć jeszcze musisz,
I moją biedną kierować się radą.
Dyana.  Wszystko dla ciebie znieść jestem gotowa,
Śmierć nawet samą, byle bez niesławy.
Helena.  O, błagam, jeszcze chwilę cierpliwości,
A wróci lato i różane krzewy
Przy cierniach jasnym pokryją się kwiatem,
I będą wonne tak, jak są kolczyste.
Czas nagli, śpieszmy, nasz wóz już gotowy.
Wszystko jest dobre, co kończy się dobrze;
Co w środku, szybko z pamięci ulata,
A koniec wieńcem spraw jest tego świata.

(Wychodzą).
SCENA V.
Roussillon. — Pokój w zamku Hrabiny.
(Wchodzą: Hrabina, Lafeu i Pajac).

Lafeu.  Nie, nie, nie; syna twojego uwiódł ten łotr w kitajce, którego przeklęty szafran powlókłby swoją farbą całą niedowarzoną młodzież swojego kraju. Gdyby nie on, żyłaby twoja synowa, twój syn byłby w domu wyżej postawiony króla łaską niż radami tego trutnia z czerwonym ogonem, o którym mówię.
Hrabina.  Bodajem nigdy go nie znała! On przyczyną śmierci najcnotliwszej niewiasty, którą kiedykolwiek natura dla swojej chwały stworzyła. Gdyby ciałem mojem była, gdybym ją kupiła kosztem największych cierpień macierzyństwa, czulej kochaćbym jej nie mogła.
Lafeu.  Dobra to była pani, dobra to była pani! Choćbyśmy przetrzęśli sałatę niejednego ogrodu, nie trafimy na takie drugie ziele.