Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rózgę lepem osmarowaną. Spodziewam się, że co ci powiedziałam, wystarczy, że łaska boża zachowa cię, jak jesteś, choćby tylko jedynem niebezpieczeństwem była utrata skromności.
Dyana.  Nie lękaj się o mnie wcale.

(Wchodzi Helena w ubiorze pątnicy).

Wdowa.  Tak się spodziewam. — Patrzcie tylko, zbliża się pątnica; wiem, że w moim domu stanie na nocleg; tam jedna posyła drugą. Zapytam jej. Bóg z tobą, pątnico! dokąd droga?
Helena.  Idę do grobu świętego Jakóba.
Powiedz, gdzie stają pątnice noclegiem?
Wdowa.  Przy samej bramie, pod świętym Franciszkiem.
Helena.  Czy tędy droga?
Wdowa.  Tędy. Lecz słuchajcie!

(Marsz w odległości).

Tędy wracają. Jeśli chcesz zaczekać,
Aż nas książęce wyminą zastępy,
Do twej gospody sama cię powiodę.
A możesz wierzyć, że znam gospodynię,
Jak samą siebie.
Helena.  Może ty nią jesteś?
Wdowa.  Może, jeżeli po twojej to myśli.
Helena.  Twoją ofiarę z wdzięcznością przyjmuję.
Wdowa.  Przychodzisz z Francyi, jeśli się nie mylę?
Helena.  Tak jest.
Wdowa.  Zobaczysz tutaj współrodaka,
Który się bardzo w tej odznaczył wojnie.
Helena.  Jego nazwisko?
Wdowa.  Hrabia Roussillonu.
Znasz go przypadkiem?
Helena.  Znam tylko z nazwiska,
Słyszałam o nim wiele pięknych rzeczy,
Lecz nie znam twarzy.
Wdowa.  Niechaj czem chce będzie,
Dzielnie się sprawił. Powiadają ludzie,
Że uciekł z Francyi, gdzie go mimo woli
Król miał ożenić. Czy jest w tem co prawdy?