Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Adryana.  Jakto, czyś nie jest mym mężem?
Ant. z Ef.  Nie jest, przysięgam.
Ant. z Syr.  Ja stwierdzam przysięgę,
Choć mi ten dałaś tytuł, choć twa siostra,
Ta piękna pani, bratem mnie nazwała.
Com ci się wtedy powiedzieć odważył,
Dotrzymam święcie, jeśli Bóg pozwoli,
Jeśli snem nie jest, co słyszę i widzę.
Angelo.  To jest łańcuszek, który ci wręczyłem.
Ant. z Syr.  I ja tak myślę i wcale nie przeczę.
Ant. z Ef.  A za łańcuszek ten mnie uwięziłeś.
Angelo.  Tak mi się zdaje i trudno zaprzeczyć.
Adryana.  Ja na twój wykup posłałam pieniądze,
Których ten hultaj Dromio ci nie oddał.
Drom. z Ef.  Przeze mnie, pani, grosza nie posłałaś.
Ant. z Syr.  To ja dukatów rulon odebrałem.
Sługa mój Dromio przyniósł je od ciebie.
Każdy z nas sługę drugiego spotykał,
Ciągle uchodził jeden za drugiego.
To było wszystkich omyłek przyczyną.
Ant. z Ef.  Na wykup ojca składam te dukaty.
Książę.  Nie trzeba tego, — ojciec twój jest wolny.
Kortez.  Ale dyament mój oddać mi musisz.
Ant. z Ef.  Weź i me dzięki za wyborny obiad.
Ksieni.  Racz do mej prośby przychylić się, książę,
W moim klasztorze zatrzymać się chwilę,
I losów naszych wysłuchać powieści.
A wy, przed bramą opactwa zebrani,
Jeśli z was który krzywdy jakiej doznał
Przez zawikłane dnia tego omyłki,
Niech razem z nami progi te przestąpi,
A sprawiedliwą znajdzie tam nagrodę.
Po lat dwudziestu i pięciu boleściach
Dziś was dopiero rodzę, drogie dzieci.
Książę, mój mężu, wy moi synowie,
Wy ich urodzin pewne kalendarze,
Raczcie tam ze mną radość mą podzielić,
Po długich smutkach szczęsne urodziny.