Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy twój dobytek, najwyżej ceniony,
Dochodzi ledwo stu grzywien wartości,
Ustawy nasze na gardle cię karzą.
Egeon.  To mą pociechą, że z zachodem słońca
Cierpień mych wszystkich doczekam się końca.
Książę.  Lecz wprzódy w krótkich opowiedz mi słowach,
Dlaczego dom twój rodzinny rzuciłeś,
I co cię mogło przygnać do Efezu?
Egeon.  Z wszystkich boleści boleść jest największa,
Żal opowiadać niewypowiedziany.
Lecz by świat wiedział, że nie z tej przyczyny,
Żem wasze prawa zgwałcił, śmierć mam ponieść,
Lecz, że poszedłem za głosem natury,
Powiem, co smutek dozwoli powiedzieć.
Ujrzałem światło dzienne w Syrakuzie,
Pojąłem żonę, która, gdyby nie ja,
Błogieby życie w swojem wiodła mieście,
Która i ze mną byłaby szczęśliwą,
Gdyby się losy na nas nie sprzysięgły.
Rósł mój majątek, radość była w domu,
Do Epidamnus każda podróż moja
Wielkie pieniądze przynosiła w zysku;
Wtem wieść odbieram, że agent mój umarł;
Trwoga o towar, na szwank wystawiony,
Z objęć małżonki wydarła mnie nagle.
Po długich sześciu miesiącach rozdziału,
Choć bolejąca pod słodkim ciężarem,
Który kobietom przeznacza natura,
Zona ma, wszystkie załatwiwszy sprawy,
Gdziem czekał na nią, przybyła bezpiecznie,
A za przybyciem została w dni kilka
Szczęśliwą matką rozkosznych dwóch chłopców,
A dziwnym trafem tak sobie podobnych,
Że imię tylko obu rozróżniało.
O jednej porze, w tej samej gospodzie,
Równie podobnych do siebie dwóch synów
Naraz uboga powiła kobieta;
Od biednej matki kupiłem bliźniaków,