Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten niebezpieczny podsuwa argument:
Jeśli co dzierżysz, dzierżysz mocą prawa,
Dlaczegóż trwoga, która, jak to mówią,
Występek ściga, podsuwa ci radę,
Byś w wieży zamknął młodego synowca,
Dnie mu przydusił w surowem nieuctwie,
Okrutnie jego odmówił młodości
Złotych owoców dobrego ćwiczenia?
By wrogom twoim wydrzeć te pozory,
O wolność jego pozwól nam cię prosić.
Wolność ta dla nas o tyle korzystna,
O ile twoje szczęście szczęściem naszem,
A wolność jego twoją jest korzyścią.
Król Jan.  Niech więc tak będzie. Twej polecam pieczy
Młodość Artura. (Wchodzi Hubert).
Jaką wieść przynosisz?

(Idzie na stronę z Hubertem).

Pembroke.  To człek, co krwawej dokonać miał zbrodni;
Jeden z przyjaciół moich widział rozkaz.
Obraz grzesznego, szkaradnego czynu
Z ócz mu wygląda; tajemnicza postać
Zdradza uczucia niespokojnej duszy.
Z trwogą też myślę, że czyn już spełniony,
Który dokonać odebrał zlecenie.
Salisbury.  Patrz, kolor twarzy króla przelatuje
Między zamiarem zbrodni a sumieniem,
Jak między dwoma szykami heroldzi.
Jego namiętność dojrzała i pęknie.
Pembroke.  A skoro pęknie, wyleje na zewnątrz
Zgniliznę śmierci niewinnego dziecka.
Król Jan.  Nie w naszej mocy wstrzymać śmierci rękę.
Zawsze chęć żyje prośbę waszą spełnić,
Lecz przedmiot prośby waszej już umarły:
Tej nocy Artur, jak ten mówi, skonał.
Salisbury.  Śmiertelną była, boję się, choroba.
Pembroke.  Wiemy jak dziecko blizkie było śmierci,
Nim się spostrzegło, że śmiertelnie chore.
Zdać z tego liczbę będzie kiedyś trzeba