Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Okryty cieniem królewskiej wielkości!
Lordzie biskupie, tyś jest tym człowiekiem.
Kto z nas nie słyszał, jak do bożej księgi
Imię twe było wpisane głęboko?
Byłeś nam mówcą w bożym parlamencie,
Samego nieba żyjącym tłómaczem,
I pośrednikiem między nieba łaską
A duszą naszą ułomności pełną.
Gdzież jest dziś człowiek, coby mógł zaprzeczyć,
Żeś twej kapłańskiej nadużył powagi,
Skoro ufności, skoro laski nieba,
Jak swego króla nazwiska zły dworak,
Do niecnych czynów podniety użyłeś?
Udaną w bożej służbie gorliwością
Buntujesz ojca mojego poddanych,
Który jest bożym tutaj namiestnikiem;
Ściągnąłeś zbrojne tłumy, aby grzesznie
Zakłócić pokój boży i królewski.
Arcybisk.  Nie po tom przyszedł, aby ojca twego
Zakłócić pokój, milordzie Lancaster.
Jakem już twemu oświadczył posłowi,
Zamieszki czasu i jedno uczucie
W jedną potworną zlepiły nas masę,
Aby się spoinie od zguby ratować.
Krzywd naszych regestr przesłałem ci książę;
Dwór go z milczeniem pogardy odrzucił;
To hydrę wojny spłodziło okrutną;
Lecz można jeszcze do snu zaczarować
Groźne jej oczy zadośćuczynieniem
Żądaniom słusznym i najsprawiedliwszym.
Z szaleństwa nasza wierność wyleczona
Do stóp królewskich z pokorą znów padnie.
Mowbray.  Inaczej będziem fortuny próbować
Do ostatniego.
Hastings.  Jeśli my polężem,
Mamy następców pomścić nas gotowych,
A i następcom, następców nie braknie;
Tak więc bez końca wojna będzie wrzała,