Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znalazł się maluśki, sprytny pachołek, który ci robił bronią tak: to ci się kręcił, to ci się wiercił, to się do ciebie podsuwał, to do ciebie przyskakiwał, to: „ra, ta, ra,“ krzyknął, to: „cap“ zawołał, to ci znowu odskoczył; to ci znowu przyskoczył; nie, nie zobaczę już nigdy podobnego chwata.
Falstaff.  Zrobię ja ci z tych pachołków dobrych żołnierzy, panie Płytku. Żegnam cię, panie Milczku, nie potrzebuję z wami długich ceremonij. Bądźcie zdrowi, mości panowie; dziękuję wam; muszą tej nocy jeszcze jaki tuzin mil maszerować. Bardolfie, daj tym żołnierzom mundury.
Płytek.  Sir Johnie, niech ci Pan Bóg błogosławi, da sprawom twoim pomyślny obrót, a wróci nam pokój! Za powrotem racz dom mój odwiedzić; odnowimy starą znajomość; może z tobą na dwór się wybiorę.
Falstaff.  Chciałbym, żebyś chciał panie Płytku.
Płytek.  No, to już dobrze; powiedziałem, co myślałem. Bądź zdrów! (Wychodzą: Płytek i Milczek).

Falstaff.  Bądźcie mi zdrowi, uprzejmi panowie. Bardolfie, w drogę! Poprowadź mi tych rekrutów. (Wychodzą: Bardolf, rekruci i inni). Za powrotem podskubię ja tych panów sędziów; poznałem już do dna sędziego Płytka. Panie, panie, jak my starzy jesteśmy pochopni do grzechu kłamstwa! Toż ten wychudły sędzia plótł mi ciągle o figlach swojej młodości, o swoich bohaterskich czynach przy ulicy Turnbull,[1] a każde trzecie słowo było kłamstwem akuratniej słuchaczowi płaconem niż haracz Turkowi. Przypominam ja go w sobie w Clement’s Inn jak człowieka wyrzezanego po obiedzie z okrawków sera; nagi wyglądał rychtyk jak widlasta rzodkiewka, z głową fantastycznie nożem snycerowaną; tak był wynędzniały, że człowiek ze słabym wzrokiem dopatrzeć się go nie mógł; czysty widomy bożek głodu; a zawsze trzymał tylną straż mody, i śpiewał zamorusanym kucharkom piosneczki, których

  1. Ulica kobiet złego życia.