Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bardolf.  Jedno słowo, panie. Dostałem trzy funty, żeby uwolnić Butwiaka i Cielaka.
Falstaff.  I owszem, bardzo dobrze.
Płytek.  Czekam, sir Johnie. Których wybierasz?
Falstaff.  Wybieraj za mnie, panie sędzio.
Płytek.  A więc wybieram. Butwiak, Cielak, Słabiak i Cień.
Falstaff.  Butwiak i Cielak. — Co do ciebie, Butwiaku, zostań w domu, póki ci służbowe lata nie miną; a co do ciebie znowu, Cielaku, póki ci nie przyjdą, i nie chcę ani jednego, ani drugiego.
Płytek.  Sir Johnie, sir Johnie, nie krzywdź sam siebie; to najurodziwsi ludzie, a pragnąłbym dać ci najlepszych.
Falstaff.  Chcesz mnie uczyć, panie Płytku, jak wybierać rekruta? Alboż ja dbam o członki, o siłę, o wzrost, o dobrą tuszę rekruta? Daj mi ducha, panie Płytku. Spojrzyj mi na Brodawkę; patrz, jakiego obszarpańca ma minę, a jednak on mi będzie nabijał i strzelał z regularnością młotka pobielacza rondlów; będzie ci szedł z góry na dół i z dołu na górę prędzej niż wiadro piwowara. A co mi powiesz o tym zuchu w profilu, Cieniu? Daj mi takiego rekruta; nie posłuży on za cel wrogowi; nieprzyjaciel mógłby równie łatwo celować do ostrza scyzoryka. A co do rejterady, z jaką chyżością ten Słabiak, damski krawiec będzie ci zmiatał! O, daj mi tylko takich niepozornych rekrutów, a kwituję ci z dryblasów. Daj mi karabin w ręce Brodawki, Bardolfie.
Bardolf.  Trzymaj, Brodawko. Ton, tuj! tak, tak, tak.
Falstaff.  No, rób mi twoim karabinem. Tak — bardzo dobrze; dalej — bardzo dobrze; nadzwyczaj dobrze. O, dostarczaj mi zawsze małych, chudych, starych, pomarszczonych, łysych strzelców. Doskonale, Brodawko; tęgi z ciebie wiarus; masz, daję ci dziesięć groszy gratyfikacyi.
Płytek.  Nie, nie jest on mistrzem w swojem rzemiośle, nie robi on bronią jak należy. Pamiętam ja, jak na błoniu Mile-end — byłem podówczas w Clement’s Inn i grałem rolę sir Dagoneta w pantominie króla Artiura —