Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Northumb.  Co za nowiny? Każda chwila teraz
Matką być może stanowczych wypadków.
Groźne to czasy; wojna, jak koń dziki,
Porwała pęta, i wiatrem niesiona
Wszystko po drodze kopytem rozbija.
Lord Bard.  Pewne ci wieści przynoszę z Shrewsbury.
Northumb.  Dobre? Daj Boże!
Lord Bard.  Nie mogą być lepsze.
Sam król śmiertelną w boju odniósł ranę;
Twojego syna miecz powalił trupem
Książęcia Walii; Douglas własną ręką
Dwóch Bluntów zabił; książę Jan nakoniec
I Westmoreland i Stafford w popłochu
Pierzchnęli z placu; tłusty wieprz Monmoutha,
Sir John, twojego syna został jeńcem.
O, świat nie widział walki uporczywszej,
I o świetniejszem nie słyszał zwycięstwie
Od dni Cezara.
Northumb.  Skąd ta wieść pochodzi?
Czy byłeś w boju? Czy wracasz z Shrewsbury?
Lord Bard.  Mówiłem z mężem, który stamtąd wracał;
Szlachcic stateczny, z uczciwego domu,
Który mi ręczył za wieści tych prawdę.
Northumb.  Właśnie powraca dworzanin mój, Travers,
Któregom z zamku wyprawił we wtorek
Powziąć języka.
Lord Bard.  Minąłem go w drodze,
A więc prócz tego, co odemnie słyszał,
Nic on pewnego z sobą nie przynosi.

(Wchodzi Travers).

Northumb.  Jakież mi dobre nowiny przynosisz?
Travers.  Sir John Umfrevile nawrócił mnie z drogi
I kazał śpieszyć z wesołą nowiną,
A że na lepszym niż ja jechał koniu,
Wnet mnie wyprzedził; aż tu w tropy za nim,
Bez tchu od pędu, nadlatuje szlachcic,
I staje przy mnie, aby dać na chwilę
Zakrwawionemu wytchnąć rumakowi.