Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z gór uciekały kozy, przeraźliwie
Ryczały trzody na przelękłych polach:
To były znaki mej nadzwyczajności,
A mego życia świadczy bieg, żem nie jest
Wpisany w rejestr ludzi pospolitych.
Gdzie żyje człowiek otoczony falą
Bijącą brzegi Anglii, Szkocyi, Walii,
Który mnie uczniem nazwać swoim może?
A jednak syna niewiasty mi pokaż
Zdolnego sprostać mi na trudnej drodze
Głębokich nauk i sztuk tajemniczych?
Hotspur.  O wiem, wiem, lepiej od ciebie nie mówi
Nikt po walijsku. Lecz czas już na obiad.
Mortimer.  Daj pokój, Percy, on gotów oszaleć.
Glendow.  Z głębin otchłani duchy mogę wołać.
Hotspur.  I ja to mogę, i lada kto może;
Ale czy przyjdą na twoje wołanie?
Glendow.  Mogę cię nawet nauczyć, kuzynie,
Jak rozkazywać dyabłu.
Hotspur.  A ja ciebie,
Jak upokorzyć dyabła mówiąc prawdę:
Więc mów, mów prawdę i dyabła upokorz.
Jeśli posiadasz moc dyabła wywołać,
Niechże tu przyjdzie, a ja ci przysięgam,
Że mam moc stąd go wypędzić ze wstydem.
O, póki żyjesz mów prawdę, wstydź dyabła.
Mortimer.  Skończcie, już dosyć tej czczej gadaniny.
Glendow.  Trzykroć Bolingbroke chciał czoło mi stawić,
Trzykroć u brzegów piasczystej Sewerny
Musiał swe buty spalić i uciekać
Przez grad i słotę.
Hotspur.  Przez słotę bez butów?
Jakże u dyabła febry tam nie dostał?
Glendow.  Spojrzcie na mapę; czy mamy te ziemie
Wedle układów na troje rozdzielić?
Mortimer.  Archidiakon skreślił już na karcie
Trzy równe działy: dla mnie, tę część Anglii
Od Trent i Sewern na wschód i południe;