Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że prawdę mówię, niech poświadczą rany,
Wymowne rany, które w boju odniósł
Nad trzciniastymi Sewerny brzegami,
Kiedy sam na sam, szabla przeciw szabli,
Całą godzinę walecznie się mierzył
Z swym zapaśnikiem, wielkim Glendowerom.
Za spólną zgodą trzykroć spoczywali,
Trzykroć się wodą chłodzili Sewerny,
Która ich krwawym widokiem przelękła,
Z trwogą uciekła między trzciny drżące,
I pływające ukryła swe sploty
W jaskiniach brzegu uczerwienionego
Krwią nieulękłych dwóch dzielnych szermierzy.
Nigdy przegniła, nikczemna obłuda
Sztuk swych śmiertelną nie osłania raną,
Nigdy Mortimer zdrajca, dobrowolnie
Tylu śmiertelnych nie odniósłby ciosów:
Niechże dziś o bunt nikt go nie potwarza.
Król Henr.  Percy, kłamliwe powieści mi prawisz.
On z Glendowerem nigdy się nie mierzył;
Ja ci to mówię; szedłby równie chętnie
Z dyabłem na rękę jak z nieprzyjacielem
Tak niebezpiecznym jak Owen Glendower.
Wstydź się, wstydź, Percy. Niechże odtąd więcej
Nie słyszę twoich słów za Mortimerem.
Pojmanych jeńców przyślij mi co prędzej,
Jeżeli nie chcesz odebrać ode mnie
Wieści niemiłych. — Lordzie Northumberland,
Razem ci z synem odjechać pozwalam. —
Przyślij mi jeńców, lub usłyszysz o mnie.

(Wychodzą: król Henryk, Blunt i orszak).

Hotspur.  Nie wydam, choćby i sam dyabeł przyszedł
I ryczał o nich. W trop za nim pobiegnę,
I to mu powiem; ulżyć muszę sercu,
Chociażby nawet kosztem mojej głowy.
Northumb.  Pijanyś gniewem? Zatrzymaj się chwilę;
Twój stryj przychodzi (wchodzi Worcestcr).