Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Iż ludzie z ziemi wnętrzności niewinnych
Umieli dobyć tę brzydką saletrę,
Co tyle pięknych zabiła wyrostków
Nikczemną zdradą; na dobitkę dodał,
Że gdyby nie te paskudne armaty,
I on sam nawet żołnierzemby został.
Na to paplanie bez sensu i szyku,
Jak już mówiłem, królu, wybąknąłem
Jakąś wątpliwą, niepewną odpowiedź;
A teraz błagam, niech ten raport jego
Nie staje, jako groźne oskarżenie,
Między mą wiarą, a twym majestatem.
Blunt.  Okoliczności biorąc na uwagę,
Co Henryk Percy mógł wtedy powiedzieć
Takiej osobie, w tem miejscu i czasie,
Słusznie pogrzebać można w zapomnieniu.
Nie chciej więc, królu, pamięci tej budzić
Na jego krzywdę, gdy dziś odwołuje,
Co w uniesieniu mógł wtedy powiedzieć.
Król Henr.  On jednak zawsze jeńców mi odmawia,
Kładzie warunek, że z naszej szkatuły
Okup za jego szalonego szwagra,
Za Mortimera na stół wyliczymy,
Który, przysięgam, z umysłu prowadził
Na rzeź swe hufce w bitwie z Grlendowerem,
Tym czarownikiem groźnym, a przeklętym,
Którego córkę, jak nam doniesiono,
Niedawno hrabia Marchii wziął za żonę.
Na wykup zdrajcy mamże skarb wypróżniać?
Za zdradę płacić? traktować z lennikiem,
Który przez zbrodnię z swoich praw się wyzuł?
Niech z głodu ginie na jałowych górach.
Mym przyjacielem nigdy ten nie będzie,
Czyj język grosza jednego zażąda
Na buntownika, Mortimera, wykup.
Hotspur.  Na buntownika! Nie, mościwy królu,
Nigdy Mortimer buntownikiem nie był;
W dłoń nieprzyjaciół los wojny go wydał.