Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chyba, że dobrem nazwiecie mą litość
Nad chciwą jego dziedzictwa grabieżą.
Northumb.  Wstyd znosić krzywdy spełnione okrutnie
Na krwi królewskiej i na mnogich panach
W naszem królestwie grożącem ruiną.
Król nie jest królem lecz podłem narzędziem
Nędznych pochlebców; jakąkolwiek skargę
Natchnie im zemsta przeciw z nas któremu,
Król zaraz gotów srogi sąd nakazać
Na nas, na dzieci nasze i dziedziców.
Ross.  Lud podatkami ciężkimi zrabował,
I stracił jego miłość, ciężkie kary
Za przedawnione ponakładał spory
Na swoją szlachtę i miłość jej stracił.
Willough.  Codziennie nowe wymyślają zdzierstwa:
Składki, ofiary, nie wiem co tam jeszcze;
Ale przez Boga, co robi z pieniądzmi?
Northumb.  Nie brał na wojnę, bo jej nie prowadził,
Lecz przez nikczemną ustąpił ugodę,
Co krwią swą jego nabyli przodkowie.
Pokój dziś droższy niż były przód wojny.
Ross.  W dzierżawie hrabia Wiltshire ma królestwo.
Willough.  A król bankrutem został jak zły handlarz.
Northumb.  Już nad nim wiszą hańba i ruina.
Ross.  Nie miałby grosza na irlandzką wojnę,
Mimo podatków, gdyby nie zagrabił
Włości i sreber wygnanego księcia.
Northumb.  Swego krewnego. O królu wyrodny!
Ale, panowie, słyszymy świst burzy,
A nie szukamy spokojnej przystani;
Widzim, jak wicher wydyma nam żagle,
Zamiast je zwijać, giniemy bezpiecznie.
Ross.  Widzim rozbicie, które i nam grozi,
Nieuniknione dziś niebezpieczeństwo,
Gdy jego przyczyn nie chcemy usunąć.
Northumb.  Nie, nie; przez puste oko śmierci, widzę,
Wygląda życie; lecz nie śmiem powiedzieć,
Jak wyzwolenia bliską jest godzina.