Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doktorom, co ci zadali truciznę.
Tysiąc pochlebców w twej siedzi koronie,
Choć tylko głowy ma twojej przestronność,
I choć w tak ciasnej zamknięci są klatce,
Twoje rozległe pustoszą królestwo.
O, gdyby dziad twój proroczem mógł okiem
Widzieć, jak synów jego wnuk wytępia,
Twoją niesławę z rąkby twoich wydarł,
Nim tron posiadłeś, z tronuby cię strącił,
Na którym siadłeś, aby sam się strącić.
Gdybyś i świata całego był panem,
Byłoby hańbą kraj ten wydzierżawiać,
A ty, gdy ziemię tę masz za świat cały,
Gdy ją tak hańbisz, to hańba nad hańby.
Nie królem Anglii, lecz jesteś dzierżawcą,
Kontraktu jesteś teraz niewolnikiem,
A —
Król Rysz.  Ty szalonym, głupim lunatykiem,
Co na gorączki licząc przywileje,
Zmarzłą nauką śmiesz na twarzy mojej
Rozlewać bladość, moją krew królewską
Z rodzimych siedlisk wściekłością wyganiać.
Na tronu mego majestat przysięgam,
Syna Edwarda gdybyś bratem nie był,
Język, co w głowie twej tak potoczysty,
Z zuchwałych ramion głowęby twą stoczył.
Jan z Gan.  Synu Edwarda, nie szczędź mnie dlatego,
Żem ojca jego Edwarda jest synem.
Już, jak pelikan, krwi tej utoczyłeś,
I już szalałeś krwią tą upojony.
Wszak brat mój, Gloucester, to poczciwe serce,
(Świeć jego duszy Boże miłosierny!)
Już dostatecznym jest dla nas przykładem,
Że ci nie trudno Edwarda krew przelać.
Mej więc choroby zostań pomocnikiem,
Twoją srogością zaostrz kosę czasu
I naraz zetnij kwiat oddawna zwiędły.
Żyj w hańbie, lecz niech hańba cię przeżyje!