Lecz jak w chorobie pokarm obrzydziłem,
Dziś wyzdrowiawszy smak mój odzyskałem;
Teraz jéj pragnę, za nią wzdycham, ginę,
Wiecznie i wiernie kochać chcę jedynę.
Szczęśniem was spotkał, piękni kochankowie:
Wkrótce się o tém więcéj mnie opowie. —
Mój Egeuszu, złamię twe zamiary;
W jednéj świątyni ze mną te dwie pary
Będą wieczystym węzłem połączone.
Lecz, że już prawie uciekł ranek szary,
Więc polowanie odłożym na stronę. —
Chodźmy do Aten: troje tak i troje,
Świetną biesiadą skończym śluby swoje.
Chodź Hipolito.
Zdaje się małą, niedościgłą oku
Rzecz ta, jak góry dalekie w obłoku.
Zda się przywartém na to patrzę okiem,
Kiedy się wszystko dwoi.
Tak się zdaje;
Nagle się znalazł klejnot mój, Demetry,
Jak mój i nie mój.
Czyście tylko pewni,
Żeśmy na jawie? — Mnie się wszystko zdaje,