Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
455
AKT CZWARTY.

Że się to we śnie marzy. — Jak myślicie,
Byłże tu xiąże? kazał iść za sobą?

HERMIA.

Tak, i mój ojciec.

HELENA.

Tak, i Hipolita.

LYZANDER.

Kazał za sobą spieszyć do świątyni.

DEMETRYUSZ.

Więc my na jawie: chodźmyż wnet za xięciem:
W drodze rozpowié każdy swe marzenie.

(wychodzą.)
(Budzi się Wątek.)
WĄTEK.

Kiedy moja rola przyjdzie, zawolaj a ja odpowiém: ostatnie słowa, po których mówię, są: najpiękniejszy Pyramie. — Hej, ho! — Pietrze Toporze! Dudo organisto! Ryju kotlarzu! Nieboraku! Dalibóg że wszyscy się wykradli i zostawili mię spiącego! Miałem najdziwniejsze marzenie. Śniło się, — ale przechodzi rozum ludzki powiedzieć, co się mnie śniło: człowiek zostanie osłem, jeśli ten sen zechce opowiadać. Zdaje się byłem — Żaden człowiek nie w stanie powiedzieć czém byłem. Zdaje się byłem i zdaje się miałem, — Ale człowiek wyjdzie na pajaca, jeśli się podejmie powiedzieć, co ja miałem we śnie. Oko ludzkie nie słyszało, ucho ludzkie nie widziało, reka ludzka nie może smakować, język pojmować, ani serce przynieść, co się mnie śniło. Pójdę do Piotra Topora, aby napisał o tym śnie balladę, którą nazwie Sen Wątka, chociaż w tém marzeniu nie ma Wątka: myslę ją śpiéwać na końcu sztuki przed xię-