Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
298
CYMBELIN.

Jowisz. Milcz. Zuchwałością tchnie ten twój krzyk dziki!
Jeden grom z wyżyn rzucić mi wystarczy,
By zgładzić wszystkie świata buntowniki.
W Elizyum cienie podążcie z powrotem,
Gdzie duchy wiecznych kwiatów łan zaprasza.
Co wam do ziemskich zdarzeń? Wiecie o tem,
Że troska o nie, moja rzecz, nie wasza.
Doświadczam, kogo kocham, by nagroda
Tem słodszą była. Nie sarkajcie próżno;
Dłoń ma ratunek zgnębionemu poda,
Dość prób! On szczęścia odbierze dań dłużną.
Pod moją gwiazdą zrodzon, w mej świątyni,
Zawarł małżeństwo... W drogę duchy, dalej!
Nikt Imogenie krzywdy nie uczyni,
Nic już tych dwojga szczęścia nie obali.
Złóżcie tabliczkę tę na jego łonie;
Mej życzliwości dowód w niej się mieści...
A potem precz stąd, precz stąd, nim — zatonie
Cierpliwość moja w łzach waszej boleści.
W gmach kryształowy unieś mnie stąd, orle!

(Ulatuje w górę i znika).

Sycyliusz. Przybył wśród gromów i czuć było siarkę,
Gdy święty orzeł spuścił się tu groźnie;
Lecz ulatując, rozsiał wkoło wonie
Pól elizejskich, ptak zasię królewski
Tak wiekuiste swe rozpostarł skrzydła,
Tak dziobem kręcił, jakby chciał wyraźnie
Dać do poznania nam, że bóg się czuje
Zadowolonym.
Wszyscy. Dzięki ci, Jowiszu!
Sycyliusz. Zatrzasła brama w pałacu z marmuru.
Do promiennego dotarł już bóg domu.
Nuże, uszczęśliwieni nagłą zmianą,
Spełnijmy zaraz, co nam nakazano.

(Duchy znikają. Postumus budzi się).

Postumus. O śnie, tyś mym praszczurem był, tyś stworzył
Mojego ojca, a z nim moją matkę
I moich braci; lecz jak dla ironii,
Bo oto, gdzie są? Ledwie się zbudziłem,