Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
177
AKT CZWARTY. SCENA PIĄTA.

Żadnego z greckich członków nie uniósłbyś
Bez krwawych znaków od mojego miecza.
Ale niech bogi bronią, abym miał ci
Strasznym orężem utoczyć choć kroplę
Z krwi matki — z krwi, co winna mi być świętą.
Pozwól, Ajaksie, niechaj cię uścisnę!
Na gromowładzcę! Masz potężne bary!
Cześć ci, krewniaku!
Ajaks. Dzięki ci, Hektorze!
Jesteś uczciwym i szlachetnym mężem.
Jam chciał cię zabić, krewniaku, i chciałem
W twej zgubie nową chwały mieć podporę.
Hektor. Neoptolemos nawet, arcy-szermierz,
któremu z pióropuszu fama woła:
„Patrzcie, to on jest!“ — nie mógłby swej sławy
Chcieć ugruntować na zgubie Hektora.
Eneasz. Z obu stron teraz pytają ciekawi,
Co też poczniecie?
Hektor. To odpowiedź nasza:
W uściskach kończym bój — niech żyje Ajaks!
Ajaks. Gdybym — co jednak rzadko mi się zdarza —
Mógł na mej prośby liczyć powodzenie,
Prosiłbym ciebie, cny krewniaku, do nas.
Dyomedes. I Agamemnon zaprasza cię, książę,
I Achil także chciałby cię obaczyć.
Hektor (do Eneasza). Wezwij tu brata mego, Troilusa,
I oznajm te przyjazne odwiedziny
Oczekującym Trojanom. Powrócić
Mogą do domu. — Ty, bracie, daj rękę,
Z tobą i z tymi zasiądę do stołu.
Ajaks. Oto się zbliża wielki Agamemnon.
Hektor. Wymień mi po imieniu najdzielniejszych,
Prócz Achillesa, którego me oczy:
Winne po członków poznać majestacie.
Agamemnon. Dzielny szermierzu! Witam ciebie, pragnąc,
By się takiego wroga zbyć najrychlej.
Czyliż to jednak powitanie? Jaśniej
Chcę się wyrazić: przeszłość, jak i przyszłość
Kryją mgły gęste i pył zapomnienia.