Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
157
AKT TKZECI. SCENA TRZECIA.

Gdy inny na nich spi i głupstwa płata.
Jeden wygryzać musi sobie sławę,
Gdy drugi pławi się w zuchwałej bucie.
Spójrz na książęta nasze. Spójrz, już dzisiaj
Klepią bałwana Ajaksa po plecach,
Jakgdyby zdeptał piersi Hektorowi
I zatrząsł Troją.
Achilles. Wierzę ci... Przeszli przedemną, jak skąpcy
Obok żebraka, nie darząc mnie słowem.
Ni wzrokiem.. Czyżby mnie już zapomnieli?
Ulisses. Czas na swych plecach duże sakwy nosi,
Okruchy zbiera w nich dla zapomnienia,
Co jest potwornym płodem niewdzięczności.
Owe okruchy, to przeszły czyn wielki;
Spożyty ledwie dojrzał, zapomniany
Wnet po spełnieniu. Kto chce cześć zachować,
Wytrwałym winien być; co się już stało,
Wychodzi z mody, jak rdzawa zbroica,
Nieszczęsny pomnik, przedmiot pośmiewiska.
Nie schodź więc z drogi, wytyczonej tobie:
Przesmyk, którędy honor zwykle chadza,
Dla dwóch za ciasny. Strzeż twojej kolei.
Tysiące synów liczy żądza sławy,
Jeden drugiego pcha naprzód; zejdź trochę,
Ustąp na stronę, a wszystko natychmiast
Nakształt wezbranej rzeki pomknie naprzód,
W tyle pozostawiając ciebie...
Albo jak rumak na czele upadniesz,
By, jak bruk depcąc, przebiegły po tobie
Zwyczajne ciury. Co oni uczynią,
O głowę wielkie twe przerośnie czyny.
Czas ma dzisiejszych zwyczaj gospodarzy,
Bo chłodno ściska ręce odchodzącym,
Nowych zaś gości ujrzawszy, wyciąga
Ramiona, jakby chciał lecieć.
Raduje: „Witaj!“ — „Żegnaj!“ smutne zawsze.
Na dank za przeszłość niech nie liczy cnota.
Bo piękność, dowcip,
Ród, sukces w boju, lub nawet animusz,
Przyjaźń, uczynki dobre — są to służki,