Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
108
TROILUS I KRESYDA.

Pandarus. Nie widziałażeś tam uroczego dołka? Mojem zdaniem, Troilus uśmiecha się milej, niż ktokolwiek inny we Frygii.
Kresyda. O, tak! On umie uśmiechać się.
Pandarus. Nieprawdaż?
Kresyda. Zupełnie jak deszczowa chmura w jesieni.
Pandarus. Cyt, cyt! Chciałem ci przecie wykazać, że Helena zakochaną jest w Troilu.
Kresyda. Troilus nie pogniewałby się, gdybyś tego dowiódł. Czy jednak potrafisz?
Pandarus. Troilus? Ba, jemu tyle zależy na Helenie, co mnie na pustem jaju.
Kresyda. Jeżeli lubuje się tak samo w pustych jajach, jak w pustych głowach, to chyba wyrzekniesz się piskląt.
Pandarus. Doprawdy, ciągle jeszcze nie mogę powstrzymać się od śmiechu, gdy wspomnę, jak go ona łechtała po brodzie. Bo nie ma gadania, że jej rączka posiada przedziwną białość; każdy musi to przyznać.
Kresyda. Bez przykrości nawet.
Pandarus. Nagle przychodzi jej chętka wyszukać biały włos na jego brodzie.
Kresyda. Biedna broda! Niejedna brodawka bogatsza od niej.
Pandarus. Było też śmiechu, było! Królowej Hekubie spadały łzy z oczu.
Kresyda. Jak młyńskie kamienie.
Pandarus. Śmiała się i Kasandra.
Kresyda. Ale pod garnkami jej oczu pałał zapewne łagodniejszy ogień. Czy i jej spadło co z oczu? Pandarus. Śmiał się także Hektor.
Kresyda. A on z czego?
Pandarus. Z białego włosa, który Helena odkryła na brodzie Troila.
Kresyda. Gdyby to był włos zielony, pośmiałabym się i ja chętnie.
Pandarus. Śmiali się oni zresztą nie tyle z białego włosa, ile z trafnej odpowiedzi Troila.