Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Koryolan. (Chociaż tam lud miał więcej praw władzy),
Ten, mówię, rzucił kość nieposłuszeństwa
I zgubę państwa zaszczepił.
Brutus.Miałżeby
Lud dać głos komuś, co tak mówi?
Koryolan.Dam ja
Natychmiast racyę, dlaczego tak mówię,
A ta ważniejszą jest niż jego głosy.
Wie on, że zboża nie dostał w nagrodę,
Boć mu wewnętrzne przekonanie szepce,
Że żadnych k’temu zasług nie położył.
Będąc wezwany na wojnę, podówczas,
Kiedy ojczyźnie szło o śmierć lub życie,
Nie chciał przestąpić bram. Ten rodzaj zasług
Nie jedna prawa do bezpłatnych datków.
Na samejże zaś wojnie ciągłe jego
Niespokojności i rokosze, w których
Głównie dał dowód swojej waleczności,
Nie przemówiły za nim. Jego liczne
Skargi na senat, jako wiatr zasadne,
Nie mogły także, rozumiem, wywołać
Naszej tak łatwej darowizny. Jakiż
Był tedy powód? Jakimże procesem
Ten różnolity, niesyty brzuch trwawi
Ową uczynność senatu? Niech fakta
Staną za słowa, któreby brzmieć mogły,
Jak następuje: Żądaliśmy tego,
Bo stanowimy większość, i z bojaźni
Dano nam, cośmy chcieli. — Tym sposobem
Sami wzruszamy świętość naszych posad
I przyprawiamy się o to, że szuja
Troskliwość naszą nazywa bojaźnią.
Przyjdzie do tego z czasem, że wyłamią
Rygle senatu i że wrony będą
Dziobały orłów.
Meneniusz. Pójdź, pójdź; dość już tego.
Brutus. Dość już i nad miarę.
Koryolan.Nie, weźcie, co wasze;
Niech to, co możnaby stwierdzić przysięgą