Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niż siedzieć gnuśnie słuchając opisu
Mojej nicości.

(Wychodzi).

Meneniusz.Przewodnicy ludu!
Możeż ten człowiek zalecać się tłumom,
(W których na tysiąc głów, ledwie jest jedna
Godna uczczenia), gdy sam, jak widzicie,
Wolałby raczej wszystkie swoje członki
Podać na hazard w honorowej sprawie,
Niż jedno ucho tym, coby mu chcieli
O tem powiedzieć? — Zacznij, Kominiuszu.
Kominiusz. Słów mi zabraknie: Koryolana czyny
Słabo się bowiem nie dadzą wyrazić.
Powszechnie twierdzą, że waleczność z wszystkich
Cnót jest najpierwszą i że sama przez się
Najznakomiciej uszlachetnia ludzi;
Jeżeli tak jest, nikt w świecie nie może
Zrównać w zacności mężowi, o którym
Mówić mam zaszczyt. Gdy Tarkwiniusz Pyszny
Wojskami pod Rzym podstąpił, on wtedy
Szesnaście mając lat, walczył opodal
Od reszty hufców. Ówczesny dyktator,
O którym ze czcią przychodzi mi wspomnieć,
Był świadkiem jego popisu i widział,
Jak przed bezbrodem, amozońskiem licem
Młodzieńca starzy pierzchali brodacze.
Jakiś Rzymianin obskoczony został
Od nieprzyjaciół, on niosąc mu pomoc,
Wobec konsula własną ręką zabił
Trzech napastników; z samym Tarkwiniuszem
Ścierał się nawet i takie mu zadał
Cięcie, że stary wojownik aż przykląkł.
Wtedy już, kiedy mógł był jeszcze dziewkę
Udać na scenie, okazał się w boju
Najpierwszym mężem i w nagrodę zyskał
Dębowy wieniec. Tak nieznacznie przeszedł
Z małoletności do męskiego wieku:
Rosnąc jak morze, odtąd w siedemnastu
Bitwach z kolei wszystkim innym mieczom
Odbierał wieńce. Nareszcie w ostatniej,